Indianin w 3D z cukru, karmelu i czekolady

Ze złotym medalem Mistrzostw Świata zdobytym na imprezie w Luksemburgu wróciła do Rybnika Renata Martyna, mistrzyni cukiernictwa, która na co dzień pracuje w sieci piekarni Emilii Kristof. To bardzo prestiżowa w branży cukierniczej impreza, która odbywa się co dwa lata na zmianę - raz w Luksemburgu, raz w Stuttgarcie. W tym roku w szranki stanęło aż 240 uczestników z 40 państw.

- Aby pojechać na taką imprezę, trzeba być przede wszystkim członkiem Polskiej Kadry Narodowej. Była to moja pierwsza impreza w kadrze, do której trafiłam po dość wnikliwej selekcji i dzięki wcześniejszym wynikom na przeróżnych konkursach - mówi nam mistrzyni, która ma już na swoim koncie złote czy srebrne medale wywalczone m.in. na konkursach w Birmingham i Londynie.

W czasie zawodów w odległym Luksemburgu pani Renata startowała w kategorii indywidualnej Pastry Artictiq (tzw. sztuka cukiernicza). Jej konkursowa praca zachwyciła jury.

- Na zawody przygotowałam antygrawitacyjnego Indianina w 3D o wysokości 80 centymetrów. Modelowany cały z czekolady plastycznej, mas cukrowych, karmelu i wielu jadalnych surowców i budowany na specjalnej konstrukcji - stelażu, który także zawsze sama projektuję. Temat prac był na szczęście dowolny, dzięki czemu każdy artysta mający swoje wizje może je zrealizować - mówi mistrzyni.

Bo przecież już sam wybór projektu i budowa konstrukcji musi być dokładnie przemyślana pod każdym względem. - Niestety odległość, na jaką trzeba prace przewieźć na konkurs, sprawia, że nie raz są uszkodzone trzeba je ratować i naprawiać na miejscu. Chciałam pokazać ruch Indianina, który stoi na jednej nodze i jest przechylony do tyłu. Konstrukcja nieco zaprzeczała prawom logiki i fizyki, a mimo to cały Indianin dotarł na miejsce w całości i nawet dał mi złoto - śmieje się Renata Martyna.

Jak podkreśla, przygotowania do takiego konkursu wymagają mnóstwa ciężkiej pracy, wyrzeczeń i poświęcenia. - Jako osoba na wysokim poziomie konkursowym i z dużymi osiągnięciami nie mogę pozwolić sobie na zrobienie czegoś zwykłego, podrzędnego i nijakiego - podkreśla.

W rodzinnej firmie Kristofów pani Renata pracuje już od 14 lat. Stworzyła od podstaw wraz z szefem Romanem Kristofem pracownię tortów. Nic dziwnego więc, że siedzibę firmy traktuje jak swój drugi dom, a pracownię jak ukochane dziecko.

- W piekarni zajmuję się prowadzeniem i produkcją w pracowni tortów, wszystko wykonujemy ręcznie pod indywidualne zamówienia klientów i firm. Jestem z tym miejscem bardzo związana. A ponieważ w miarę jedzenia apetyt rośnie, to co chwilę wprowadzam jakieś nowe rzeczy, rozwijając asortyment i produkcję. Szef oczywiście zgadza się prawie na wszystkie pomysły i angażuje wszystkich i wszystko, by rozwinąć bardziej skrzydła pracowni, za co jestem mu bardzo wdzięczna - mówi pani Renata.

Piekarnia wspiera swoją pracownicę finansowo w czasie przygotowań i wyjazdów na konkursy. - Część zazwyczaj dokładam ze swojego, bo prowadzę także własną firmę szkoleniową "Rene cakes, Renata Martyna" i nie chcę obarczać piekarni kosztami moich wyjazdów. Co ważne, jako ambasador pewnych firm lub marek produktów, też mam jakieś wsparcie z ich strony - mówi pani Renata.

Komentarze

Dodaj komentarz