O Magdzie, która w piłkarskim świecie rządzi...

Kiedy kilka lat temu symbolicznie przejmowała stery w a-klasowym dziś Dębi Dębieńsko, jej mama tylko delikatnie popukała się w czoło i powiedziała: powariowaliście wszyscy na punkcie tej piłki. I sporo w tym prawdy. W sobotnie popołudnie, gdy większość dwudziestokilkuletnich panien szykuje się do kina, na dyskotekę, Magda Burek, prezeska Dębu, wkłada trampki, klubowy dres i wraz z piłkarzami miejscowej drużyny jedzie na mecz. Zajmuje miejsce na trybunach i spokojnie śledzi wydarzenia na boisku. I otwarcie przyznaje: bez piłki nie wyobraża sobie już życia.

- Prezesem klubu jestem od 2012 roku. Sama nie zdaję sobie chyba sprawy z tego, ile czasu już minęło. W piłkę nożną nigdy nie grałam, ale z domu na stare boisko Dębu miałam kilka kroków, wystarczyło przebiec przez pole. A z klubem przez wiele lat związany był mój tata. Najpierw tu grał, potem trenował. Sporo mu pomagałam, więc siłą rzeczy piłka i ten klub zawsze były obecne w moim życiu. Wypełniałam za niego sprawozdania, jeździłam załatwiać jakieś sprawy do siedziby podokręgu PZPN-u. Kiedy kilka lat temu ówczesny prezes zapowiedział, że odchodzi, na jego następce szykowano Adama, dziś wiceprezesa Dębu. Ale on miał trochę obaw, że ze względu na pracę zawodową nie będzie miał dla klubu czasu. I to on wymyślił: Magda ty będziesz prezesem, a ja ci we wszystkim pomogę - wspomina pani prezes.

I tak też się stało. Ona, niespełna 20-letnia, świeżo upieczona studentka, została prezesem piłkarskiego klubu. - Miałam straszne opory na początku. Na dzień dobry dostaliśmy do zarządzania nowe boisko, więc było sporo spraw do ogarnięcia. Bałam się czy dam radę, czy podołam. Początki były ciężkie, nie ma co ukrywać. Najgorsze to było przebrnięcie przez całą papierologię, która rządzi w piłce - mówi Magda. - Pamiętam jak na początku sezonu trzeba było jeździć do siedziby podokręgu ze zgłoszeniem zawodników. Staliśmy tam w gigantycznej kolejce, działacze wszystko na miejscu sprawdzali, weryfikowali. Ja na szczęście miałam wtedy czas, studiowałam zaocznie, mogłam sobie pozwolić na spędzenie tam połowy dnia - śmieje się.
Dziś w piłkarskim świecie niewiele rzeczy jest w stanie ją zadziwić. - Dziś praca w klubie to już nie jest całe moje życie, choć jeden z jego ważniejszych elementów. Pracuję zawodowo, po godzinach opisuję faktury klubowe, liczę, coś załatwiam. A w weekendy? Wiadomo, jadę na mecz - mówi.
I to właśnie ten element piłkarskiego życia młodziutkiej pani prezes zdaje się sprawiać największą frajdę. Zresztą Magda nie jest prezeską siedzącą za biurkiem w szpilkach i białej garsonce. To typ kobiety, która nie boi się wrzucić na nogi trampki, na plecy sportową bluzę i pojechać wraz z trampkarzami czy juniorami na mecz w najodleglejsze zakątki województwa. - I to, że po meczu mogę z dzieciakami cieszącymi się ze zwycięstwa poskakać, pobawić się, jest w tym wszystkim najlepsze - mówi prezeska.

Jeszcze kilka lat temu piłka nożna w całym regionie była wyłącznie domeną mężczyzn. Dziś dziewczyny zasiadają już nie tylko na trybunach, ale piłkarki TS ROW z powodzeniem piłkę kopią, Magda Figura ze Świerklan jest jedną z najbardziej znanych sędzi piłkarskich w Polsce.
Magda Burek zaś skupia się na tym, by zawodnikom nie brakowało po meczu wody, mogli w spokoju wziąć w szatni prysznic, a sponsorzy co roku kupili najmłodszym graczom nowe buty. I to póki co jej znakomicie wychodzi. - Wiem na czym polega rola prezesa. Ja nigdy nie wtrącam się w sprawy czysto piłkarskie. Nigdy nie zdarza się sytuacja, żebym weszła do szatni i powiedziała: ty nie grasz, ty i ty grasz. Nie sugeruję zmian, nie krzyczę, nie krytykuję. To wyłączna działka trenera. Wręcz przeciwnie: czasem zdarza się nawet, że to ja wszystkich wokół uspokajam - śmieje się prezes.
Magda pochodzi ze sportowej rodziny. Takiej, gdzie w sobotnie popołudnie w salonie ogląda się mecz piłkarski, siatkówkę albo nawet sporty zimowe. Brat jest sędzią piłkarskim, siostra kopie piłkę w Gwarku Ornontowice. Ona sama, nawet wyjeżdżając na wczasy, planuje, że w drodze na hiszpańską plaże zajrzy jeszcze na stadion FC Barcelony. - Dziś już bym chyba nie umiała bez tej piłki żyć - przyznaje.

Komentarze

Dodaj komentarz