11 listopada w miejscach pamięci narodowej składano kwiaty, zabrzmiały też dźwięki "Pierwszej brygady", hymnu legionów Józefa Piłsudskiego. Tak samo było i nas, choć Polska przyszła tu później, i to wcale nie w listopadzie.
Gdy 11 listopada 1918 roku w wagonie kolejowym w Compiégne koło Paryża podpisywano zawieszenie broni, kończące pierwszą wojnę światową, przyszłość naszych ziem dopiero się ważyła. 27 listopada, a więc w dwa tygodnie po kapitulacji Niemiec, w Rybniku powstał Komitet Górnośląski, którego celem było doprowadzenie do utworzenia Wolnego Państwa Górnośląskiego. Jego przedstawiciele (założycielami byli bracia Jan i Tomasz Reginkowie oraz Ewald Latacz, czyli geolog, ksiądz i prawnik) szybko nawiązali kontakty z rządami sąsiednich państw.
Dwie opcje
Prowadzili też rozmowy w Warszawie i Berlinie, ale nie zyskali tam zrozumienia. Przeciwko nim stanęła też Francja, w obawie, że jeśli uprzemysłowiony Górny Śląsk oderwie się od Niemiec, ona utraci nałożone na nie kontrybucje wojenne. Jedynie Anglicy widzieli w nowej wizji szansę rozwiązania problemów społeczno-ekonomicznych i narodowościowych regionu. Niemcy oczywiście nie godziły się na utratę bogatej prowincji, a w sukurs przyszedł im biskup wrocławski Adolf Bertram, który ostrzegał, że wspieranie rozruchów buntowniczych to zbrodnia "względem świętego prawa i porządku ustanowionego przez Boga".
Sytuacja była więc coraz bardziej napięta, a władze zaniepokojone do tego stopnia, że 31 grudnia 1918 roku wszelkie próby oderwania prowincji uznano za zdradę stanu. Tymczasem w styczniu 1919 roku Komitet Górnośląski przekształcił się w Związek Górnoślązaków, który zyskiwał rzesze zwolenników, ale oddalała się jego wizja śląskiego państwa. 28 czerwca 1919 roku podpisano Traktat Wersalski (ratyfikowany 10 stycznia 1920 roku w Paryżu), który stanowił, że o losach naszych ziem zdecyduje plebiscyt. Można było jednak głosować tylko za Polską albo za Niemcami. W tym czasie w całych Niemczech dochodziło już do wystąpień antyrządowych z powodu pogarszających się warunków życia.
Historia powstań
Część Górnoślązaków, podburzanych przez polskich agitatorów, żądała włączenia do Polski, która jawiła się jako ziemia obiecana, a Niemcy jako kraj zbankrutowany przegraną wojną i nałożonymi kontrybucjami. Ostatecznie bracia Reginkowie poparli ideę przyłączenia Górnego Śląska do Polski, ale z zachowaniem pełnej autonomii. Jednak Polska uwikłana w konflikty na wschodzie nie zabierała oficjalnie głosu, co nie znaczy, że nie chciała Górnego Śląska. Nie na darmo już w styczniu 1919 roku jej wysłańcy zaczęli tworzyć tu komórki Polskiej Organizacji Wojskowej. W końcu rodzimi zwolennicy opcji polskiej zrozumieli, że jeśli chcą coś zdziałać, muszą chwycić za broń.
Tak zaczęła się historia powstań, dzięki którym Polsce przyznano terytorium o powierzchni 3214 km kw., co stanowiło 29 procent spornego obszaru – z milionem ludzi i większością zakładów przemysłowych. Nowe państwo zaczęło przejmować te ziemie w czerwcu 1922 roku. W naszym regionie nastąpiło to 4 lipca, kiedy do Rybnika wkroczyły wojska generała Stanisława Szeptyckiego, a 22 sierpnia zawitał Józef Piłsudski. Dodajmy jeszcze, że w 1924 roku Związek Górnoślązaków rozwiązał się, tym samym upadła idea państwa górnośląskiego.
Szczególna inskrypcja
Do tamtych wydarzeń nawiązuje kwartera powstańcza na cmentarzu przy ulicy Rudzkiej w Rybniku. Na jej murze wyryto następującą inskrypcję: "Minęły już wieki niewoli, kajdany rozszarpał śląski lud, a z krwi naszej, z tego, co boli, Ojczyzna powstała jako cud". Gdyby pomnik budowano dziś, napis pewnie byłby inny. Jego treść oddawała jednak nastroje wielu mieszkańców, zwłaszcza tych, których przodkowie bili się w Powstaniu Styczniowym (1863). Sam Józef Piłsudski podkreślał zresztą po latach, że bez ofiary tamtego zrywu nie byłoby jego legionów.
To przecież ich walka plus dyplomatyczne zabiegi m.in. Romana Dmowskiego sprawiły, że mocarstwa zachodnie poważnie podeszły do tzw. sprawy polskiej. Przypomnijmy zatem bieg wydarzeń od jesieni 1919 roku, gdy runęły trony w Berlinie i Wiedniu, a droga do wolności stanęła otworem. 7 października Rada Regencyjna proklamowała niepodległość, nocą z 5 na 6 listopada w Lublinie zawiązał się rząd tymczasowy, a 11 listopada oficjalnie zakończyła się wojna, choć nie było to równoznaczne z powrotem Polski na mapę.
Legenda w mundurze
Historycy twierdzą, że datę odrodzenia się państwa określiła świadomość narodowa, w której zapisał się 11 listopada, bo żołnierze POW już nocą rozbrajali Niemców na ulicach Warszawy, a o świcie Rada Regencyjna przekazała pełnię władzy wojskowej Józefowi Piłsudskiemu, który dzień wcześniej wrócił z Magdeburga. Uznano go za jedynego człowieka mogącego stanąć na czele państwa, które dotąd znajdowało się pod trzema zaborami. Sprawiła to legenda legionów.
Z perspektywy Górnoślązaka |
Dr Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska: – 11 listopada dla tych Ślązaków, którzy przechowują jakąś rodzinną pamięć historyczną, oznacza to, co przypisano tej dacie w całej zachodniej Europie, ale także Australii i Ameryce Północnej. Kojarzona jest ona z końcem wielkiej wojny. Górnośląska historia jest oczywiście częścią dziejów zachodnioeuropejskich. Konotacje 11 listopada w przypadku Górnego Śląska muszą być zasadniczo odmienne od tych, które władze sanacyjne przypisały tej dacie w okresie międzywojennym, po zamachu majowym. Należy pamiętać, że w II Rzeczpospolitej święto było związane z próbą ustanowienia politycznego kultu marszałka Piłsudskiego, który patronował obozowi rządzącemu. W PRL ta data zakorzeniła się w kalendarzu opozycji. Nawet jeśliby przyjąć, że 11 listopada 1918 roku wydarzyły się sprawy zasadnicze dla ustanowienia niepodległego państwa polskiego, to dla Górnego Śląska nie miały one szczególnego znaczenia, ponieważ wtedy ważyły się jeszcze losy przynależności państwowej. 11 listopada jest dla mnie dniem refleksji nad zapomnianą w Polsce wielką wojną, w której brał udział mój pradziadek. Jeśli chodzi o oficjalne celebracje państwowe, to rażą mnie sztampą i atmosferą, która przypomina akademie szkolne z okresu PRL. Na drugim biegunie są obchody spontaniczne, ale też niezbyt przemawiające do mnie marsze niepodległościowe, organizowane głównie przez środowiska narodowców. To pewien paradoks, że ci, którzy w okresie międzywojennym kontestowali to święto, dzisiaj są głównymi promotorami najhuczniejszych (dosłownie i w przenośni) obchodów. Wysłuchał: Ireneusz Stajer |
300 tysięcy – tylu członków wg historyka Ewalda Bienia (1940-2010) zrzeszał Związek Górnoślązaków w 1920 roku. Liczba dorosłych mieszkańców rejencji opolskiej oscylowała wtedy w granicach miliona
Komentarze