Fryderyk Wilhelm II / Archiwum
Fryderyk Wilhelm II / Archiwum

 

W tym roku mija 230 lat od czasu, jak pruski tron objął Fryderyk Wilhelm II, który zakupił rybnickie państwo, by w zamku urządzić zakład opiekuńczy dla inwalidów wojskowych, ofiar wojen śląskich.

 

Król pruski Fryderyk Wilhelm II (1744-1797, władca od 1786) w spadku po swym wuju Fryderyku Wielkim (1712-1786, panował od 1740) przejął nie tylko dobrze zorganizowane i znacznie powiększone terytorialnie państwo, ale też wiele zobowiązań. Jednym z nich była dożywotnia opieka nad inwalidami wojskowymi, którzy ucierpieli w prowadzonych przez Fryderyka Wielkiego trzech wojnach śląskich (1740-42, 1744-45, 1756-63). Między innymi dlatego w 1788 roku monarcha zakupił rybnickie państwo stanowe, aby po przebudowie rybnickiego zamku umieścić tam część swych najbardziej zasłużonych i poszkodowanych żołnierzy.

 

Obarczone klasztory

 

W prowincji śląskiej weteranów było około sześciu tysięcy. Pięciuset z nich wraz z rodzinami miało się znaleźć pod opieką śląskich klasztorów. Tak stanowiły rozporządzenia, które Fryderyk Wilhelm II wydał w styczniu 1788 roku. To uciążliwe zobowiązanie minister prowincji śląskiej, hrabia Karl Georg Heinrich von Hoym (1739-1807, minister od 1770), zamienił na odpowiednią składkę pieniężną wpłacaną na rzecz śląskiego funduszu inwalidów wojennych. I tak na przykład dla opactwa cysterskiego w Rudach składkę tę ustalono na podstawie odprowadzanego podatku katastralnego z dwunastu majątków klasztornych, a jej wysokość wynosiła 280 talarów.

W przypadku nieuiszczania tej kwoty, zgodnie z procedurą królewskiego nakazu, klasztor zmuszony byłby przyjąć pod swą opiekę i na całkowite utrzymanie czternastu inwalidów. Aby jednak zachęcić konwenty do płacenia nowego obciążenia podatkowego, państwo obiecało zakonnikom różnorakie korzyści i przywileje z tym związane, wiedząc jednak z góry, że nie ma możliwości ich dotrzymania. Minister von Hoym w obszernym liście skierowanym do opata rudzkiego Benedykta (opat 1783-1798) pisanym we Wrocławiu w dniu 26 marca 1788 roku i dotyczącym wspomnianego podatku, przedstawia tę niekorzystną dla klasztoru sprawę w sposób dość obłudny.

 

Minister do opata

 

Między innymi pisze do opata: "Za pozwoleniem Najjaśniejszego Pana mogę zapewnić pana, że zupełnie nie wchodzi w rachubę: 1.) Całkowite zniesienie pańskiego konwentu, jakie miało miejsce w innych państwach; 2.) administrowanie waszymi dochodami na zwierzchnim rachunku jak w Prusach Zachodnich; 3.) dalsze nakładanie na konwent obciążeń lub publicznych podatków; lecz raczej: 4.) na wszelkie sposoby będziemy się troszczyć o polepszenie stanu waszych posiadłości, o ile tylko zależeć to będzie od rządu krajowego; 5.) ze wszystkich fundacji i klasztorów zdejmiemy obowiązek prowadzenia różnych zakładów przemysłowych i fabryk, jeżeli związane z tym niedogodności departamentowi królewskiej kamery gruntownie zostaną przedstawione i udokumentowane."

Chociaż zgodnie z obietnicami ministra von Hoyma konwentu nie zniesiono i nie ingerowano bezpośredniego w administrowanie dochodami opactwa, co zresztą leżało w interesie rządu pruskiego, to po sześciu zaledwie latach bez skrupułów nałożono na klasztor rudzki dalsze obciążenia. O szczegółach dowiadujemy się z pisma, jakie 16 listopada 1794 roku Fryderyk Wilhelm II wystosował do swojego ministra. Zwracając się do niego per "Mój drogi ministrze, hrabio Hoym, napisał, że w obecnej wojennej koniunkturze powstały różne ekstraordynaryjne zadania, którym jego już bardzo obciążona kasa nie może podołać.

 

Złamane obietnice

 

"Dlatego szukam różnych innych funduszy i pokładam ufność, że stale chwalone przez Was za wierność i poświęcenie względem mnie i mego Domu Królewskiego katolickie duchowieństwo Śląska w nadchodzącym nowym roku w czterech ratach złoży roczny datek w wysokości 10 tysięcy talarów. Wydatek ten nie będzie żadną miarą ustalony na stale, lecz tylko co najwyżej w ciągu dziesięciu lat będzie uiszczany w taki sposób, że wszystkie klasztory, które zasilają fundusz inwalidów wojennych, w ciągu tego okresu w proporcjach odprowadzonej kwoty powinny otrzymywać częściowe zwolnienie od składki, gdy okoliczności na to zezwolą" – pisze władca do swojego ministra.

I dalej zapewnia: "Będę Wam od czasu do czasu udzielał instrukcji odnośnie do ulgi, którą natychmiast bez żadnych ceregieli wszystkim płacącym kontrybucje macie odpisywać pro rata, a duchowieństwu katolickiemu w moim imieniu dacie zapewnienie, że na rzecz mojej kasy ustanowiona opłata nie jest w żadnym wypadku ustalona na stale, lecz będzie okresowo zmniejszana i, być może, wcześniej niż we wspomnianym roku całkowicie zostanie zniesiona. Gdy Wam dalsze co do tej składki przekażę zlecenia, także chętnie temu i innym klasztorom we wszystkich przypadkach wedle sposobności chcę udzielać wszelkiego wsparcia" – napisał władca i podpisał: życzliwy mu król. Poczdam, 16 listopada 1794 roku Fryderyk Wilhelm

 

Wyzwanie ministra

 

Hrabiemu Hoym przypadło więc to najtrudniejsze zadanie, czyli powiadomienie wszystkich śląskich klasztorów o nałożonych przez króla dodatkowych obciążeniach. Wzorem cynicznej uprzejmości króla, która miała łagodzić złe wrażenia powodowane niedobrymi wieściami, poufnym pismem z 21 listopada 1794 roku powiadomił minister Hoym między innymi klasztor cystersów w Rudach o królewskich postanowieniach. Pismo skierowane do opata Benedykta już od początku jest pełne hipokryzji: "Wasze Wielebności przekonają się z prawdziwą przyjemnością z załączonego najwyższego rozkazu rządowego z 16 bm. o najłaskawszym zaufaniu, które Jego Wysokość raczył Wam okazać" – pisze bezczelnie królewski minister do zakonników

"Cieszę się, że mogę poinformować Was o szacownym dowodzie królewskiej łaski, i jestem pewny, że jeżeli także na niektóre fundacje i klasztory Waszego zakonu nieco uciążliwe datki miałyby zostać nałożone, to każdemu wiernemu i pobożnemu człowiekowi tegoż zakonu musi być przyjemnie swoje patriotyczne uczucia względem Jego Wysokości okazywać. Zwłaszcza każdemu musi sprawiać największe zadowolenie powszechne przekonanie, że Jego Majestat szczególnie jest przychylny katolickiemu duchowieństwu Śląska, nie obarcza go żadnymi kosztami wojennymi i nie podnosi innych podatków i danin, pozostawia na stale posiadane dobra i godności oraz zarządzenia majątkami" – pisze obłudnie minister.

 

Kawę na ławę

 

Dalej z pisma dowiadujemy się, że "Także chętnie wspierane jest praktykowanie religii katolickiej, zwłaszcza gdy się porówna z tym, co dzieje się w innych państwach . Wasze Wielebności w podległej Wam fundacji klasztornej, która szczęścia nie zaznała, cieszyć się będą pod rządami Jego Majestatu spokojem i dobrobytem. Uiszczanie przypadających ekstraordynaryjnych sum nadzwyczaj zostanie ułatwione i uczynię swoim nadzwyczajnym obowiązkiem, skoro tylko to będzie możliwe, częściową zniżkę wprowadzać. Ponieważ Jego Wysokość pierwszej składki wymaga z nadchodzącym nowym rokiem, muszą Wasze Wielebności tak to zaaranżować, aby pierwsza kwartalna rata 1 stycznia do tutejszej kasy wojennej została wpłacona i w podobny sposób co kwartał – 1 kwietnia, lipca i października była kontynuowana" – wylicza minister niczym księgowy.

I zapewnia, że "Początkowo Wasze Wielebności będą w całości również zasilanie funduszów inwalidów kontynuować kwotą 280 talarów, nowa nadzwyczajna składka, jak poprzednio wspomniano, bardzo szybko ulegnie zmniejszeniu. Z podanych tutaj wywodów możecie Panowie wnioskować, że przy płaceniu rzeczonych składek nie mogą mieć miejsca żadne wyjątki; a ponieważ wiem, ze Panowie z przyjemnością będziecie wypełniać wolę Jego Majestatu, ja także przy każdej sposobności bardzo będę rad, aby być Panom w inny sposób przydatnym". Z podpisu dowiadujemy się jeszcze, że von Hoym napisał to poufne pismo we Wrocławiu 21 listopada 1794 roku

 

Syn jak ojciec

 

Tę specyficzną pełną hipokryzji uprzejmość i grzeczność przejął następca Fryderyka Wilhelma II, jego syn Fryderyk Wilhelm III (1770-1840, władca od 1797). Zwracając się do podatnika w urzędowym wezwaniu o rychłe uregulowanie zaległości, organ podatkowy w imieniu króla oznajmił: "Z Bożej łaski Fryderyk Wilhelm, król Prus etc. Łaskawe pozdrowienie! Kochany nasz poddany! Przedłożono panu 8 bm. rachunek naszej kasy podatkowej, w myśl którego jesteś pan winny wspomnianej kasie kwotę trzech talarów osiem groszy i trzy fenigi. Ponieważ jednak dotąd powyższej kwoty kasa nie otrzymała, przeto zwracamy uwagę Szanownego Pana, że będziemy zmuszeni przeprowadzić na majątku pańskim egzekucję. Polecamy się łaskawie pamięci. Berlin 8 listopada 1801 rok".

Komentarze

Dodaj komentarz