Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska
Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska

Robert Winnicki z Młodzieży Wszechpolskiej wypowiada dość ostre słowa o RAŚ i jego liderze. Co pan na to?

Odpowiem krótko: zawiść nie idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem, a zauważam od pewnego czasu, że ruchy marginalne, które chciałyby zaistnieć na scenie politycznej, czują pewien rodzaj zawiści wobec RAŚ, stowarzyszenia, które nie dysponując wielkimi kwotami pieniędzy, wsparciem ogólnopolskich mediów zdobyło sobie pewną pozycję. Zamiast szukać absurdalnych tłumaczeń w postaci niemieckich inspiracji czy sterowania ruchem z Berlina, trzeba samemu przyłożyć się do pracy - po pierwsze mieć idee, które są dla ludzi przekonujące, i pozyskiwać sympatyków. Jeżeli pan Winnicki weźmie sobie tę uwagę do serca, to być może za jakiś czas będzie postacią bardziej rozpoznawalną i mającą większy wpływ na to, co się dzieje.

Zgadza się pan za zarzutem, że RAŚ dzieli, a nie łączy?

Cóż, był kiedyś taki Front Jedności Narodu i w czasach PRL wiele nam o tej jedności mówiono. Miała ona polegać na tym, że nikt nie miał prawa do swojego zdania. Wszyscy musieli myśleć, tak jak kazała partia. Całe szczęście żyjemy w innych czasach – wolności słowa i demokracji. Zaś jak wiadomo, tam gdzie jest wolność, są też różne podziały, bo ludzie wolni mają różne poglądy. Zdaję sobie sprawę, że niektórym to przeszkadza, ale też mam nadzieję, że powrotu do tej wymuszonej kiedyś jedności już nie ma.

Obawia się pan działania narodowców?

Nie czuję takich obaw, bo nie sądzę, aby ktoś ryzykował wzniecanie politycznych awantur w naszym regionie, wiedząc, że z czasem sam padnie ich ofiarą. W życiu politycznym awanturnicy są piętnowani i skazywani na egzystencję na marginesie polityki. Poza tym, kto by w dzisiejszych czasach ryzykował ośmieszenie, protestując przeciwko radosnemu i barwnemu pochodowi, jakim jest Marsz Autonomii, który 13 lipca po raz kolejny przejdzie ulicami Katowic. Jest to przykład pozytywnej, pokojowej manifestacji przywiązania do regionu. Kto w takich okolicznościach decyduje się na kontrmanifestacje, naraża się po prostu na śmiech. W zeszłym roku pojawiła się garstka głównie starszych osób, które wznosiły własne hasła. Wyglądało to jednak dość groteskowo.

Jak pan ocenia ruch narodowy w Polsce?

Żyjemy w czasach kryzysu, wielkie partie się wypaliły, dzisiaj wielu z nas jest zdegustowana działaniem tych największych ugrupowań, a z kolei te mniejsze też nie przedstawiają przekonujących ofert. Taki moment sprzyja radykałom, którzy mają teraz swoje pięć minut. Jak je wykorzystają? Ze słów pana Winnickiego wynika, że nie najlepiej, ale być może znajdą chwilę na refleksję i wyciągną wnioski z losów Samoobrony czy Ligi Polskich Rodzin.

Co oznacza deklaracja: jestem Ślązakiem? Czy jest antypolska?

Przede wszystkim nie jest to deklaracja przeciwko komuś, ale jest to deklaracja pozytywna, przejaw identyfikacji z tym miejscem na ziemi. Każdy z nas ma swoją tożsamość, w której zawiera się miejsce zamieszkania, pochodzenie, emocje, poglądy, wiara. Każdy z nas jest inny, różnimy się między sobą, ale ta różnorodność jest czymś pozytywnym. Zaś dzisiaj mamy niepowtarzalną szansę zrobienia czegoś wspólnie dla naszego regionu, mamy wspólny cel, bo bez względu na to, skąd przychodzimy, chcemy, aby Górny Śląsk był dobrym miejscem dla nauki i pracy.

Rozmawiała: Iza Salamon

1

Komentarze

  • neutral radykal 28 czerwca 2013 17:49narodowcy to nic innego jak czerwony odlam komuny,niema co nawet na nich reagowac .

Dodaj komentarz