Jak mówi Jan Lubos z Rybnika, członek Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, język mniejszości, regionalny jest w Polsce kategorią prawną. Z kolei jego uznanie to decyzja polityczna poparta odpowiednią ustawą.
- Języki śląski i polski różnią się w wielu wypadkach składnią, słownictwem, a nawet głoskami. W języku polskim jest sporo naleciałości rosyjskich i ruskich, całkowicie obcych śląskiemu, zawierającemu za to dużą liczbę obcych polskiemu czechizmów. Oba języki zawierają liczne germanizmy, przy czym, co ciekawe, są to często germanizmy innego pochodzenia: na przykład zarówno polska firana, jak i śląska gardina pochodzą z dwóch różnych form języka niemieckiego – argumentuje Jan Lubos.
Dodaje, że wielowiekowy, osobny rozwój spowodował, że w języku śląskim zachowało się wiele form i słów zachodniosłowiańskich, które dawno zanikły w języku polskim i najczęściej zostały zastąpione zwrotami pochodzenia obcego. Różnice te składają się na odmienność śląskiej mowy. - Pamiętam taką sytuację, kiedy podczas zawodów musiałem grupie Polaków tłumaczyć to, co mówił siedmioletni wówczas chłopiec z Radoszów (dzielnica Rydułtów). A mówił on po śląsku – wspomina Jan Lubos.
Podkreśla, że przeciwnicy uznania w Polsce języka śląskiego często powołują się na jego staropolskie korzenie, ignorując jednocześnie fakt, że większość specjalistów zgadza się, iż ostateczny podział języków zachodniosłowiańskich zakończył się dopiero wraz z końcem średniowiecza. - Myśląc o wcześniejszym okresie, powinniśmy raczej zatem mówić o wspólnym języku zachodniosłowiańskim, zrozumiałym dla wszystkich przodków dzisiejszych Polaków, Czechów, Słowaków, Ślązaków, Łużyczan i Kaszubów. Mieszkańcy Śląska, żyjąc przez 700 lat za najtrwalszą w dziejach Europy granicą, nie brali zatem udziału w kształtowaniu się języka polskiego, a ten wpływał jedynie w pewnym stopniu na ich język – argumentuje rybniczanin.
Dodaje, że doskonałym przykładem odmiennej drogi rozwoju obu języków są dokumenty wydane przez Hanusza Opolskiego, w historiografii polskiej nazywanego Janem II Dobrym. - Opinia, iż dokumenty te pisane były w języku czeskim, jest moim zdaniem niepoważna. Językiem urzędowym był przecież język władcy – Górnoślązaka. Jednocześnie każdy Ślązak nawet dzisiaj zrozumie treść tych dokumentów, Polacy i Czesi zaś niekoniecznie – argumentuje Jan Lubos.
Jak mówi, zanikająca, wielowiekowa dyglosja Ślązaków (dawniej śląski + niemiecki, ostatnio śląski + polski) jest bogactwem, które na naszych oczach jest trwonione. - Mimo wszystko cieszę się z tego, że coraz częściej w publikacjach polskich określenie gwara śląska zastępowane jest określeniem dialekt śląski. Wszak – za Maxem Weinreichem – "język to dialekt z armią i flotą" - konkluduje rybniczanin.
Komentarze